Pierdzenie przy partnerze: oznaka bliskości, czy zabójca pożądania? Badanie ‘2021.
Pierdzenie przy partnerze wydawało mi się tematem jasnym, prostym i oczywistym, jednak ostatnie wyniki ankiety, którą przeprowadziłam na FB i IG wprawiły mnie w istne osłupienie.
Pierdzenie przy partnerze – co na ten temat myślę?
Dla mnie ostentacyjne, notoryczne, swobodne pierdzenie przy ukochanym nie wchodzi w rachubę. Poza sytuacjami przypadkowymi, kiedy bąk się “wymsknie” – wychodzę do toalety, albo innego pomieszczenia. To nie jest wielki wysiłek i w normalnym, bieżącym życiu zdecydowanie wolę taką praktykę.
Momenty ostrego wysiłku fizycznego (w tym seks), czy sytuacje chorobowe, które uniemożliwa pełną samokontrolę to naturalna rzecz. Bączki zdarzają sie też choćby podczas wybuchu śmiechu (podwójna eksplozja) – jednak poza sytuacjami incydentalnymi stawiam na intymność i na co dzień nie chcę obdarzać moich partnerów wonią z linii Pierrd Cardin.
Dodam, że tego samego oczekuję w zamian. Jeśli mojemu facetowi zdarzy się “niespodzianka” to luzik – bywa, ale nie mam zgody na taki standard i związkowy “rytuał zapachowy”.
Wspomniana incydentalność jest dla mnie swoistym kluczem, bo bączek podczas czkawki, podnoszenia kettle’a czy salwy śmiechu może być zabawny i przeuroczy, ale notoryczne, demonstracyjne i co gorsza głośne bąki latające stadami, bez żadnej kontroli są dla mnie odrażające.
Dlaczego jestem przeciwna pierdzeniu przy partnerze?
W mojej subiektywnej ocenie – wąchanie gazów bardzo osłabia atrakcyjność i seksowność partnera. Facet, który niczym stary pieseł sadzi bąki pod kocem – przestaje mnie kręcić. Doświadczam wtedy obrzydzenia, czuję fizyczną, silną awersję i odrzucenie.
Myślę też, że obdarowywanie się gazami może być bardzo niebezpieczne, zwłaszcza po latach związku, kiedy pożądanie naturalnie nieco się osłabia i wycisza. Dla mnie ważne jest to, by świadomie wzmacniać wzajemną atrakcyjność, dbać o chemię w relacji, a nie wietrzyć sypialnię obawiając się zagazowania.
Uważam, że to nie jest kwestia zaufania, czy stopnia zażyłości, lecz uważności i pewnego ciągłego starania o podtrzymywanie ognia w związku. (Podobno nasze bąki można podpalić zapalniczką i wtedy dzieję się piromagia- ale… nie o taki ogień mi chodzi. ;-))
Ponadto nieograniczone pierdzenie sprawia, że bliskość i intymność bardzo szybko ulatuje… #PrzeminęłoZBąkiem.
Zwolennicy wspólnego pierdzenia twierdzą, że jest to oznaka prawdziwej miłości i akceptacji – mnie, wąchanie strawionej cebuli partnera odpycha.
Przecież… to po prostu śmierdzi! I tak zwyczajnie, po ludzku, powoduje u mnie mdłości.
Czytając na ten temat w sieci trafiłam na różne ciekawe cytaty, m.in.:
“Swobodne puszczanie bąków jest oznaką najgłębszej miłości.”
“Pierdzę przy Tobie, bo Cię kocham i chcę być przy Tobie sobą.”
“Pierdzenie przy sobie wprowadza relację na głębszy, bardziej intymny poziom.”
“Wspólne pierdzenie z dziewczyną mnie bawi, urządzamy wręcz konkursy na najgłośniejszego bąka!”
“Nieskrępowane pierdzenie można zacząć w momencie, gdy partnerzy wyznają sobie miłość.”
Powiem krótko – nie utożsamiam się z żadnym z powyższych stwierdzeń. Dźwięk i zapach bąka może być czasem zabawny, ale tylko gdy taka niespodzianka zdarzy się incydentalnie, przy czynności nawykowej mnie to nie bawi.
Raz jeszcze – dla mnie elementem miłości jest dbanie o komfort drugiej strony i spokojne, ale świadome podtrzymywanie ognia namiętności i wzajemnej atrakcyjności.
Ostatnią kwestią jest wychowanie i pewna kultura osobista. Zachowaniem pokazujemy szacunek do drugiej osoby – lub jego brak. Ciekawe, że chyba nikt nie zdecydowałby się pierdzieć przy szefie, czy kontrahencie, ale przy ukochanej osobie – tak…
Pierdzenie przy partnerze – wyniki badania 2021
W rozmowach z przyjaciółmi, kiedy poruszałam ten “toksyczny” temat, 100% osób odpowiadało podobnie jak ja, co podtrzymywało moją iluzję. Mimo to, zaciekawiona postawą pewnego mężczyzny z opozycji GazPRO – zdecydowałam się przeprowadzić badanie i sprawdzić u źródła – jak jest.
20/21.02.2021 wrzuciłam relację z ankietą na Facebooku i Instagramie:
Wyniki mnie bardzo, bardzo zaskoczyły! Przeżyłam istny szok i nie mogłam uwierzyć w zaistniały rozkład głosów….
To było bardzo cenne doświadczenie, bo rzadko mnie coś dziwi, czy zaskakuje, raczej mam świadomość pewnej różnorodności świata, ale tutaj – doznałam szczerego zdziwienia wzbogaconego szczytptą niedowierzania.
Ewidentnie żyłam za pewną zasłoną dymną, bo jak się okazuje, na pytanie (widoczne powyżej): “Czy pierdzenie przy partnerze jest ok?”
59% ankietowanych odpowiedziało TAK
41% ankietowanych odpowiedziało NIE
W badaniu wzięło udział łącznie 199 osób na FB i IG.
Co ciekawe:
Na IG odpowiedzi na TAK było 53%, na NIE 47%
Na FB TAK odpowiedziało 63%, NIE 37%.
Oznacza to, że użytkowniy Instagrama mają niższą tolerancję na bąki partnera niż userzy Facebooka.
Pierdzenie w parze – badania 2016 mic.com / noizz.pl
Powyższe wyniki zaprowadziły mnie do kolejnego badania – przeprowadzonego w 2016 roku przez amerykański serwis mic.com, udostępnionego przez Noizz (KLIK), w którym 129 osób między 20, a 30 rokiem życia opowiedziało, po jakim czasie związku pozwala sobie na swobodne puszczanie gazów przy partnerze. Wyniki są następujące:
- 51% zaczyna puszczać bąki przed upływem sześciu miesięcy związku (w ramach tej grupy 22,4% “odpala” pierwsze gazy po kilku tygodniach randkowania).
- 25% zaczyna pierdzieć w przedziale 6-12 miesięcy.
- 9,3% startuje po roku.
- ok. 10% pierdzi wtedy, gdy uzna to za stosowne, bez zakładanie ram czasowych.
- Oznacza to, że jedynie ok. 5% ankietowanych nigdy nie pierdzi przy partnerze i w tym celu zawsze wychodzi do innego pomieszczenia. #szok
Warto zauważyć, że badania były robione w Stanach i myślę, że spory wpływ na wyniki mają tu różnice kulturowe…
Polacy vs Amerykanie 1:0.
Ciekawostka
Serwis Bustle.com (KLIK) zbadał po jakim czasie pary najczęściej mówią sobie magiczne “Kocham Cię”. Okazuje się, że dzieje się to po 144 dniach czyli po ok. 5 miesiącach związku. I… jest to dokładnie ten czas, gdy większość badanych przez „Mic” decyduje się zacząć puszczać przy sobie bąki. #romantyzm
Widzę teraz z perspektywy lat (i zdobytych danych), że miałam potężnego farta (sic!) trafiać w moich poprzednich związkach na facetów o podobnych przekonaniach i zasadach.
Pozdrawiam byłych – super było NIE pierdzieć z Wami pod jedną kołdrą!
Pierdzenie przy partnerze – podsumowanie
Wiem, że za ten wpis i podcast posypie się hejt. Dostałam już przedsmak podczas samej ankiety.
Ale cóż – tak mam i wierzę, że rozdzielność pierdzeniowa jest jednym z czynników, który pozytywnie wpływa na postrzeganie partnera i utrzymanie wzajemnego pożądania. Zwłaszcza w relacji długoterminowej.
Dajcie znać co o tym myślicie?
Comment – don’t hate.
PS
Osobny podcast na ten temat znajdziecie jak zawsze na YouTube (KLIK) i Spotify (KLIK) – odcinek #31
Zobacz pozostałe kategorie:
Polecane artykuły: