Japońska sztuka Kintsugi, czyli celebracja skaz i niedoskonałości
Japońska sztuka Kintsugi to technika reperowania zniszczonych naczyń oraz filozofia ucząca celebracji tego co niedoskonałe, słabe i kruche. To podejście zachęcające do cierpliwego naprawiania uszkodzonych przedmiotów, w miejsce ich wyrzucania i szybkiego zastępowania nowymi. To także piękna lekcja życia i akceptacji siebie bez względu na nasze wady, błędy i porażki. Kintsugi koi, leczy i łagodzi ból d…uszy. Przekonajcie się sami dlaczego wg mnie warto żyć w zgodzie z jej zasadami.
Zapraszam do lektury!
Wersję podcastową znajdziecie na Spotify (KLIK).
Jak powstało Kintsugi?
Sztuka Kintsugi, narodziła się w XVI wieku w wyniku dramy szoguna Yoshimasa Ashikaga, który zbił swoją ulubioną czarkę do herbaty.
Bo hello?! Jak żyć (jak pić?) nie mając swojej ulubionej czarki? Ja tego szoguna totalnie rozumiem.
W każdym razie – zlecił on naprawę czarki chińskim rzemieślnikom (najgorzej), a Ci oddali szogunowi naczynie połączone topornymi, metalowymi obejmami, zupełnie niepasującymi do kruchej porcelany.
Wtedy zdeterminowany Yoshimasa oddał swoją czarkę w ręce japońskich mistrzów, którzy udoskonalili technikę reperacji porcelany i zapoczątkowali w ten sposób sztukę łączenia rozbitych naczyń zwaną Kintsugi.
Cenne blizny
Technika Kintsugi polega na sklejaniu kawałków ceramiki i wypełnianiu pęknięć startym złotem lub innym metalem szlachetnym.
Tu najważniejsze jest wydobycie i wizualne wzmocnienie powstałych niedoskonałości. Zamiast tuszować ubytki i skazy – mistrzowie Kintsugi wydobywają ich piękno tworząc z rozbitej rzeczy niepowtarzalne, zrodzone ze zniszczenia arcydzieło.
Misterna siatka złotych żył
Uwielbiam Kintsugi za jej wartości, które są uniwersalne i mają przełożenie na nasze współczesne, codzienne życie.
Piękno wynika z naszych niedoskonałości, a stłuczona filiżanka stanowi dla mnie alegorię życia człowieka. Każdy z nas doświadczył złamanego serca, albo ukruszonej psychiki. Miewamy załamania nerwowe, bywamy krusi niczym porcelana z Ćmielowa, w dodatku z każdą sekundą jesteśmy starsi, a upływający czas widać w zmarszczkach, bruzdach, przebarwieniach. Piętno czasu odznacza się na naszych twarzach, dłoniach, a proces degradacji i starzenia się jest nieunikniony.
I to jest w porządku.
Co więcej, Kintsugi pokazuje, że te niedoskonałości są wyrazem naszego piękna.
Bo to co jest w Nas kruche, słabe, popękane i ulotne jest autentyczne.
Na zmarszczki wokół oczu można patrzeć zgodnie z oczekiwaniami mediów i brandów kosmetycznych – widząc w nich brzydotę, starość i ułomność, ale można też spojrzeć na nie z miłością i uznaniem. Zobaczyć w każdej zmarszczce, bliźnie i skazie niepowtarzalną historię.
Polepiona porcelana zyskuje na wartości
…dokładnie tak jak osoby po trudnych przejściach. Najciekawsze osoby jakie poznałam w życiu mają za sobą wiele przykrych zdarzeń, chorób fizycznych i mentalnych, a każda z ich traum stała się lśniącą niteczką Kintsugi. To złote świadectwo ich doświadczenia i nabytej mądrości.
Filozofia Kintsugi zachęca do tego, by nie wstydzić się odniesionych ran. Należy je uznać, zaakceptować i dać im czas potrzebny za zagojenie. Klasyczna starojapońska technika Kintsugi jest niezmiernie czasochłonna – jak tak jak leczenie głębokich ran i traum – dlatego warto dać sobie dokładnie tyle czasu, atencji i współczucia ile potrzebujemy.
Bez czasoumilaczy, przyspieszaczy i sztucznych konserwantów. Bez ulgixu Gesslerowej.
Po zakończonym procesie leczenia, blizny należy nosić z dumą, bo stanowią one żywe świadectwo naszej siły i wewnętrznej mocy. To najgłębsza prawda o Nas samych, esencja naszego “JA” , która jest cenniejsza niż wizerunek i efekt “wow” uzyskany Instagramowym retuszem.
Kintsugi stawia Autentyczność ponad Doskonałość.
I chwała mu za to.
Japońska sztuka Kintsugi – jak czerpać siłę z życiowych trudności
Z biegiem lat Kintsugi przeniknęło do innych dziedzin życia i stało się cenną inspiracją dla architektów, malarzy, rzeźbiarzy i projektantów modowych (KLIK) z całego świata. Kintsugi wpłynęło też mocno na współczesnych psychologów i psychoterapeutów, którzy chętnie nawiązują do japońskiej filozofii podczas pracy z pacjentami. Jednym z nich jest Tomás Navarro – hiszpański psychoterapeuta, autor książki “Kintsugi, jak czerpać siłę z życiowych trudności”.
W swojej książce Navarro pokazuje w jaki sposób można wykorzystać Kintsugi w pracy rozwojowej, a mnie najbardziej ujęła jego metoda 6 kroków naprawy pokruszonej duszy.
To co, zaczynamy lekcję ZPT!
Japońska sztuka Kintsugi – 6 etapów pracy terapeutycznej wg Navarro
Etap 1: Pozbieraj rozbite kawałki
Najpierw spróbuj odnaleźć fundament, czyli największy niezniszczony element (coś z życia czego można się “uczepić”, do czego można dokleić resztę fragmentów).
Aby tego dokonać warto odnaleźć tzw. ikigai, czyli powód do życia, sens życia. Bez celu, sensu i wartości za jaką podążymy dalsza praca nie ma sensu. Ikigai można odkryć tylko w ciszy i może być ich wiele (rodzina, miłość do dziecka, praca, sport, a nawet gotowanie). Chodzi o znalezienie motywacji do wstania, działania i “pozbierania się”… co w tym przypadku jest bardzo dosłowne.
Etap 2: Spójrz na sytuację z dystansem
Po zebraniu rozbitych fragmentów warto przeanalizować sytuację i odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie “Dlaczego to się stało?”. Jaki miałam na zaistniałą sytuację wpływ? Czy miałam na to wpływ? Może choroby kochanej osoby nie mogłam przewidzieć? A może popełniłam błąd i doprowadziłam do wypadku bo gapiłam się podczas jazdy w TikToka?
To miejsce na odważny obrachunek moralny i trzeźwy osąd sytuacji.
Etap 3: Wyciągnij wnioski
Kolejny etap to nauka.
W Kintsugi nie ma miejsca na karanie się i biczowanie za błędy. Tę energię lepiej przeznaczyć na autorefleksję i celebrację doświadczenia. Bo każda sytuacja, błąd i trauma to lekcja.
Lekcja siebie, życia, pokory.
Czas odpowiedzieć sobie na pytanie: czego się nauczyłam dzięki zaistniałemu wydarzeniu?
Cierpienie ma swój sens i cel, jednak wbrew powiedzeniu – nie uszlachetnia przez sam fakt cierpienia, ale przez doświadczenie, którego jest wynikową. Cierpienie wypływa z czegoś ważnego, dlatego ma wysoki potencjał rozwojowy i stanowi szansę na naukę czegoś przełomowego.
Warto zauważyć, że osoby, które sporo przeszły mają pewną specyficzną moc i mądrość wypływającą z doświadczenia. Wiedzą czego w przyszłości unikać, znają swoje wrażliwe, ukruszone miejsca i cechuje je wysoki poziom samoświadomości.
Etap 4: Skontaktuj się ze swoimi emocjami
W kolejnym etapie Navarro zachęca do tego, by eksplorować własne zasoby naturalne (emocjonalne) dzięki którym łatwiej będzie radzić sobie z trudnymi sytuacjami w przyszłości. Nasze ciała mają system immunologiczny i leczą rany, a do ukojenia bólu duszy potrzebujemy wglądu w nasze emocje. Chodzi tu o stałą, codzienną uważność i analizę. Suma małych problemów powala bardziej niż jedno wielkie nieszczęście, dlatego tak istotny jest bieżący scanning emocji i reagowanie w przypadku pierwszych rys i pęknięć.
Etap 5: Napraw zniszczenia
Żeby naprawdę stanąć na nogi i ozdrowieć – niezbędna jest pełna akceptacja siebie i zaistniałej sytuacji. Nawet jeśli jest niesprawiedliwa. Nawet jeśli jest niezasłużona.
Ona jest. Zdarzyła się, a nasz sprzeciw i krzyk nie pomogą. Rany nie uleczą się w zetknięciu z buntem, oburzeniem i wściekłością. Akceptacja obecnego stanu rzeczy to klucz do leczenia. Porażki, traumy i załamania były, są i będą. To składowe życia. Brak zgody na zaistniałą sytuacją przywierca nas do stanu z dziś i uniemożliwia pójście do przodu.
W dalszej części Navarro zachęca też do tego, by nie ukrywać swojego cierpienia. Chcesz to płacz. Chcesz to krzycz, chcesz to rwij włosy z głowy (byle sobie). Wyrażaj i uwalniaj nagromadzone emocje bez wstydu. Te zalegające uczucia są jak ropa wyciekająca z rany. Bez wypuszczenia toksyn, bez przeżycia emocji – psychika się nie uleczy.
Etap 6: Ukochaj i pokaż swoje blizny
W całym procesie leczenia – traktuj się z miłością i wyrozumiałością, a swoje rany emocjonalne traktuj jak te fizyczne – dbaj o nie, oczyszczaj, daj im czas na gojenie. Niczego nie przyspieszaj, nie poganiaj.
Bądź cierpliwy bo naprawa głębokich pęknięć musi potrwać. Czasem będą to miesiące, kiedy indziej lata.
Kiedy rany się zabliźnią, nie zakrywaj ich! Nie próbuj ich tuszować, lecz pokaż ich piękno światu. To symbol Twojej mądrości, doświadczenia i mocy.
Przebyte wydarzenia to baza do przyszłego, mądrzejszego i pełniejszego życia.
Kintsugi maluje pęknięcia na złoto, tak by każdy widział je z daleka, jednak w życiu warto swoje bezcenne blizny pokazywać tylko wybranym osobom. Byle kto – potraktuje je… byle jak.
Jeśli uznasz, że chcesz komuś pokazać swoje blizny to zrób to w spokoju i akceptacji. Bez wstydu, lęku i poczucia winy.
Pamiętaj – to jest dowód Twojej siły, mocy i przebytej drogi. To Twój certyfikat jakości duszy.
#mISO
PS Kintsugi – Ciekawostki dla Geeków
- Na Kintsugi mówi się także kintsukuroi oraz (rzadziej) yobitsugi.
- Wyraz kintsugi 金継ぎoznacza złote łączenie
- Sylwoterapia to leczenie poprzez kontakt z drzewami (wiem, to nie ma nic wspólnego z Kintsugi, ale akurat na to wpadłam. Na artykuł, nie na drzewo)
Zobacz pozostałe kategorie:
Polecane artykuły: