Feminatywy. Jak ugryźć żeńskie końcówki?
Niedawno podczas spotkania ze znajomymi brałam udział w ciekawej dyskusji dotyczącej używania feminatywów. Zaobserwowałam, że stosowanie niektórych żeńskich końcówek mnie irytuje i postanowiłam rozprawić się z tym tematem i zrozumieć własny bunt. A zatem Szanowni Państwo przed Wami feminatywy!
Podcast na ten temat znajdziecie na Spotify (KLIK) i YouTube (KLIK).
Co to są Feminatywy?
Feminatywy lub feminatywa (obie formy są poprawne) to rzeczowniki rodzaju żeńskiego. Feminatywy w języku polskim funkcjonowały od wieków, jednak dziś ich używanie – zwłaszcza w kontekście zawodów i funkcji – wzbudza ogromne kontrowersje.
Ich przeciwieństwem (antonimem) są maskulinatywy.
Dodam, że feminatywy są w 100% poprawne językowo i wszelkie głosy mówiące o hańbieniu polszczyzny i mówieniu “nie po polsku” są zwyczajnie bezpodstawne.
Fun Fact: Istnieją wyrazy niemające formy męskiej, które można stosować zarówno w odniesieniu do kobiet jak i mężczyzn. Przykładem może być niania.
Chlewmistrzyni i… klęska Feminatywów w PRL
Używanie żeńskich form nie jest niczym nowym. Na początku XX wieku feminatywy były czymś absolutnie normalnym i często spotykanym. Panie Magistry, Świadkinie, Powstanki, Profesorki, Weterynarki – nikogo wtedy nie dziwiły. Historia tych nazw sięga jeszcze XIX wieku kiedy wspomniane zawody powstały, a kobiety zaczynały pracę zawodową.
W 1901 r. „Poradnik Językowy” wyjaśniał, że używanie żeńskich końcówek jest podyktowane logiką związaną z różnicami płciowymi.
W 1904 roku wspomniany Poradnik opublikował nawet protest czytelników sprzeciwiających się „gwałceniu języka polskiego”, który miał polegać na „łączeniu z nazwiskami żeńskimi tytułu Dr. (Doktor) zamiast Drka (Doktorka)”. W liście wskazano również inne, „prawidłowe” formy: profesorka, lekarka, lektorka, autorka…
Co się zatem wydarzyło?
Wojna. A po niej Druga Wojna. A po nich nastał PRL (1945-1989)…
#ZłoteCzasy.
Doszło do zrównania płciowego i popularyzowane było używanie określeń Pani Profesor, czy Pani Doktor.
Warto wspomnieć, że w związku z rozwojem ideologii PRL i gospodarki państwowej powstało sporo nazw zawodów dedykowanych kobietom (np. Żniwiarka, Gwinciarka i Chlewmistrzyni), jednak ich używanie miało na celu przede wszystkim propagandę i robienie dobrego PR-u władzy.
W codziennym życiu język zdominowały maskulinatywy, czyli formy męskie.
Co ciekawe, ówczesne feministki wspierały ten kierunek, upatrując w nich symbolu równouprawnienia. Używanie jednej wspólnej formy “Pani Doktor”, “Pani Adwokat” były dla nich oznaką neutralności płciowej. Dziś jest jednak całkowicie inaczej.
Problem Feminatywów w… Stanach Zjednoczonych?
Język polski jest jednym z najtrudniejszych języków na świecie. Plasuje się w Top 10 większości rankingów tuż obok hebrajskiego, tajskiego, arabskiego, niemieckiego i oczywiście chińskiego.
Po drugiej stronie spektrum mamy język an(g)ielski, który osładza niemieckie umlauty, chińskie tony i polską gramatykę swoją prostotą.
Jak się jednak okazuje, mimo iż nazwy angielskich zawodów są neutralne płciowo (Painter, Developer, Tailor) – problem nierówności nie ominął Amerykanek.
Trafiłam ostatnio na ciekawy wpis na LinedIn, w którym Prezeska (ha, nie Pani Prezes!) nawoływała do tego, by nazywać ją Founder, a nie Female Founder. Problem jest w Stanach całkiem powszechny i upatruję w nim swoistej kalki naszego, polskiego problemu. U Nas kontrowersje wzbudzają Feminatywy, w Stanach dodawany nagminnie przedrostek Female albo Women. (Women Entrepreneurs, Female Programmers, Women Architects).
Dlaczego Feminatywy wzbudzają taki opór?
Przyznam, że sama bardzo wspieram inicjatywy równościowe, jednak używanie feminatywów przychodzi mi z trudem.
Ginekolożka?
Trenerka?
Naukowczyni? No… nie. Nie. Nie!
Ale dlaczego nie? Skąd to NIE?
Po wspomnianej dyskusji ze znajomymi postanowiłam wziąć mój opór na tapetę i rozłożyć go na czynniki pierwsze. Tak powstała moja subiektywna lista powodów przez które feminatywy mogą drażnić i kłuć w uszy.
Powód 1: Feminatywy brzmią jak zdrobnienia
Końcówka -ka powoduje umniejszenie wyrazu bazowego:
Parasol – Parasolka.
Auta – Autka.
Lampa – Lampka.
Manager – Managerka. Taka malutka Panieneczka Managereczka.
Mając w głowie taki schemat działania końcówki -ka – nakładamy go mimowolnie na znaczenie zawodu powodując jego deprecjację. Taka rola wydaje się mniej ważna, infantylna, dziecinna.
Powód 2: Feminatywy brzmią jak przedmiot
Niektóre zawody męskie z dodaną końcówką -ca lub -ka – brzmią jak przedmiot i mogą rodzić skojarzenia z czymś zabawnym, nawiązującym do “Starej pudernicy”, albo… “oślicy”:
Cukiernik – Cukiernica
Analityk – Analityca
Kominiarz – Kominiarka
Astrofizyk – Astrofizyca
Chemik – Chemica
Drukarz – Drukarka / Drukarzyca
Pilot – Pilotka (Pilot to też przedmiot, podobnie jak Adwokat – alkohol)
Żniwiarz – Żniwiarka
Fun Fact: Popatrzmy na zawód Kosmetyczka – jaki byłby wyraz męski?
Powód 3: Feminatywy zabierają autorytet
Ten punkt wydaje się podobny do pierwszego, ale nie jest tożsamy. Zejdźmy na poziom drugiego dna i popatrzmy głębiej.
Wg mnie zawody niższego szczebla takie jak Kosmetyczka, Kasjerka czy Fryzjerka brzmią naturalnie. Nie swędzą w uszy. Problem zaczyna się podczas używania żeńskich nazw zawodów związanych z władzą, wysokimi zarobkami i prestiżem.
Chirurżka. Doktorka. Biolożka. Prezeska. Przedsiębiorczyni. Strateżka. To już nie brzmi tak lekko i normalnie, prawda?
Powód 4: Feminatywów nie da się wymówić
To jest częsty argument na jaki trafiałam robiąc research, jednak wg mnie kiepski. Narząd paszczowy warto ćwiczyć, by wymawiać sprawnie nie tylko feminatywy, ale i pozostałe piękne wykwity polszczyzny takie jak:
Gżegżółka
Żdźbło.
Giblartar.
Tromtadracja.
Polecam trening oralny. Może być z Partnerem, albo z Pazurą – tak jak w podkaście.
Feminatywy – używać czy nie?
Skoro jest tyle argumentów na “nie” to może warto sobie odpuścić te rozdwojone końcówki i używać mowy, która się nam osłuchała?
Wg mnie NIE.
NIE WARTO.
Używanie Feminatywów ma ogromny sens i jest ważnym elementem wyciszania patriarchatu.
Feminatywy vs Patriarchat
Język wpływa na nasz świat. Słowa jakie wypowiadamy kształtują naszą rzeczywistość i oddziałują na podświadomość. Im więcej mamy wokół rzeczowników męskich – tym silniejsza jest męska dominacja.
Używanie maskulinatywów w sferze zawodowej wzmacnia patriarchat i sprawia, że nadajemy pracy, zarobkom, czy prestiżowi charakter męski. Utrwalamy podświadomy schemat, który wiele z Nas świadomie pragnie odkręcić.
Boli mnie fakt, że żeńskie zawody o niższym prestiżu brzmią naturalnie, a te z wyższej półki już nie. Dla podświadomości to sygnał, że “poważne” zawody lepiej pasują do mężczyzn.
Brak feminatywów w sądach i szpitalach zaszczepia w mózgach model nadrzędności mężczyzn.
Utrwalamy przekonanie, że facet w roli Geologa czy Chirurga jest bardziej profesjonalny i poważny niż jakaś tam Chirurżka, czy Geolożka…
Używanie feminatywów wspiera równość i uczy dzisiejszą młodzież i dzieci, że jakość pracy nie ma związku z płcią.
Im więcej mamy wokół rzeczowników męskich – tym silniejsza jest męska dominacja.
Kiedy sobie to uświadomiłam to uznałam, że czas na zmianę. Podjęłam decyzję. Od niej wszystko się zaczyna. Kolejnym krokiem jest obserwacja własnego oporu i systematyczne uczenie mózgu nowych nawyków.
W końcu…
Opór przed feminatywami ma źródło w przyzwyczajeniu
Nasz mózg nie lubi zmian. Woli bazować na dobrze znanych trasach neuronowych. Stosowanie nowych wyrazów przypomina przedzieranie się maczetą przez dżunglę synapsowych lian, kiedy obok widać pustą, przetartą ścieżkę. Wygodną, dobrze znaną.
Jednak to od nas zależy czy pójdziemy na skróty, czy pokonamy chwilowy dyskomfort mając przed oczami większy sens tej przeprawy.
Zmiana nie zadzieje się w jeden dzień
Wiem, że feminatywy nadal będą mnie kłuły i myślę, że całkowite przyzwyczajenie się do nich zajmie długie lata. Ważne, by oswajać się z nimi na spokojnie, bez wyrzucania sobie i innym nawykowych maskulinatywów.
No i pamiętajmy, że kiedyś wyrazy storka, wpłatomat, pingować, brudnik, niekapek, matchować, czy YouTuber też brzmiały dziwnie, obco i swędziały w czoło. Tak od środka.
Ale się przyzwyczailiśmy.
Z Feminatywami będzie podobnie.
#MyślenieŻyczeniowe
PS
Nazwa mojego stanowiska to Marketing Strategist.
Strateżka.
Najgorzej.
Podcast na ten temat znajdziecie na Spotify (KLIK) i YouTube (KLIK).
Zobacz pozostałe kategorie:
Polecane artykuły: