Zapraszam na fotel, czyli wywiad z ginekologiem – część 1
Zapraszam na fotel, czyli wywiad z ginekologiem – część 1
Pytania związane z zawodem ginekologa nurtowały mnie od czasu mojej pierwszej “kobiecej” wizyty, którą odbyłam w wieku 14 lat. Wtedy właśnie usłyszałam mrożące krew w żyłach – “Zapraszam na fotel”.
Co zabawne – pamiętam, że przed wizytą wydepilowałam sobie nieokiełznany nastoletni busz okolic intymnych, ale nie wiedziałam, że będę też miała sprawdzane piersi… Podczas palpacyjnego badania węzłów chłonnych pod pachami płonęłam ze wstydu, gdy lekarz dotykał mojej 5-dniowej szczeciny. Teraz bym pewnie wybrnęła mówiąc, że jestem ze Szczecina… ale wtedy chciałam się zapaść pod ziemię!
Od tamtego dnia minęło sporo lat i wizyty mnie nie stresują, jednak pytania dotyczące pracy ginekologa, jego motywacji i sposobu patrzenia na pacjentki – nadal mnie zastanawiały.
W związku z tym, gdy pod koniec 2019 roku poznałam komunikatywnego, otwartego i ogromnie doświadczonego lekarza gotowego podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami – nie czekałam długo i zaprosiłam go na kawę, ciacho i szczerą rozmowę.
Gotowy wywiad podzieliłam na dwie części – w pierwszej skupiliśmy się na blaskach i cieniach pracy ginekologa, tematach damsko – męskich i specyficznej relacji jaka łączy lekarza z pacjentką.
W części drugiej przypatrzymy się bliżej zachowaniom Polek w gabinecie, porozmawiamy o późnym macierzyństwie oraz poruszymy trudny i niejednoznaczny temat zabiegów aborcji, które mój rozmówca wielokrotnie wykonywał.
Wywiad z ginekologiem.
Z części pierwszej dowiecie się między innymi:
- Jakie są największe plusy i minusy pracy ginekologa?
- Jaki jest średni wiek ginekologa w Polsce?
- Skąd bierze się dysproporcja płci w zawodzie ginekologia? (W Polsce mężczyzn ginekologów jest 7 tysięcy, a kobiet zaledwie 2,5 tysiąca.)
- Jaka jest różnica w pracy między kobietą ginekologiem, a mężczyzną ginekologiem?
- Czy rozmówcy zdarzyło się poznać w gabinecie pacjentkę, która go w jakiś sposób zauroczyła? Co się w takiej sytuacji dzieje?
- Jak na zawód rozmówcy reagowały wcześniejsze partnerki?
- Czy dopuszczalne jest by ginekolog leczył swoją partnerkę, matkę, czy żonę przyjaciela?
Rozmówcą jest lekarz specjalista w zakresie ginekologii i położnictwa z ponad 30-letnią praktyką medyczną zarówno w państwowych jak i prywatnych placówkach medycznych. Absolwent Uniwersytetu Medycznego. Prywatnie mąż, tato 2 córek i fan wszystkiego co francuskie.
Lekarz poprosił o anonimowość.
Zapraszam na fotel, czyli wywiad z ginekologiem – część 1
Kiedy zdecydował się Pan zostać ginekologiem i skąd wybór właśnie tej specjalizacji?
O medycynie zacząłem myśleć na poważnie będąc jeszcze w liceum, natomiast wyboru samej specjalizacji dokonałem na studiach.
Wybrałem ginekologię ze względu na jej interdyscyplinarność. Ta dziedzina łączy wiele obszarów – chirurgię, onkologię, endokrynologię, medycynę zachowawczą, czyli leczenie stanów zapalnych i chorób zakaźnych i oczywiście położnictwo.
To 6 w 1. Żadna inna specjalizacja nie wymaga tak ogromnej wszechstronności i nie jest tak wymagająca.
I jeszcze dochodzi medycyna estetyczna, prawda?
Tak, choć za moich czasów tego nie było, to stosunkowo nowa dziedzina w ginekologii i zaliczyłbym ją do działań operacyjnych.
Czy dziś, mając wieloletnie doświadczenie w zawodzie – wybrałby Pan ginekologię ponownie?
Zdecydowanie tak, zwłaszcza, że ginekolodzy są dziś na rynku towarem skrajnie deficytowym i z każdym rokiem jest nas coraz mniej… Czy wie Pani, że średni wiek ginekologa w Polsce to 58 lat? 58 lat!
Nie wiedziałam, to niepokojąca informacja. Dlaczego tak się dzieje?
Stoi za tym cały społeczny proces utrudnionego kształcenia i długotrwały okres specjalizacji. By stać się specjalistą trzeba przepracować za marne pieniądze około 10 lat. Ponadto z każdym rokiem ubywa nam absolwentów, którzy decydują się żyć i pracować poza Polską.
I mimo, iż zarabiamy więcej niż 10 lat temu, to nadal zostajemy daleko w tyle za kolegami ze Skandynawii czy Niemiec.
OK, jest ciężko, lekarzy jest coraz mniej, pieniądze nie powalają. To po co to wszystko?
Bo tak wybrałem. Jestem lekarzem zawodowo i jestem lekarzem jako człowiek. Ten zawód to pewnego rodzaju powołanie i misja. To nie jest praca od 8 – do 16.
Składałem Przyrzeczenie Lekarskie i każdego dnia służę życiu i zdrowiu ludzkiemu. I pomimo absurdalnego prawa, biurokracji, braków sprzętowych i nieprzespanych nocy – czuję, że to co robię ma sens. Ile osób tak postrzega swoją pracę? Podejrzewam że niewiele.
Myślę, że bardzo niewiele. A jak to poczucie powołania przekłada się na zwykłą, codzienną pracę? Jakie są jej największe plusy?
Zdecydowanie największą zaletą ginekologii jest wspomniana wcześniej interdyscyplinarność. Dotykam w pracy wielu różnych obszarów medycyny, stale się rozwijam. Nieustannie poznaję nowe technologie i metody pracy. Tutaj stanie w miejscu oznacza cofanie się.
Poza tym ogromnym plusem jest praca z kobietami. Są miłe, zadbane, jest miękko – mam na myśli specyficzną kobiecą energię i delikatność. Lubię z nią obcować. I to nie ma nic wspólnego z erotyką i seksem, wolę to dodać, by uniknąć jakichkolwiek niedomówień.
Kobiety są po prostu fajniejsze w kontakcie i w komunikacji, dzięki czemu praca z nimi sprawia mi frajdę. Z mężczyznami jest bardziej szorstko, chłodno, zadaniowo. Pojawia się rywalizacja, walka ego.
To teraz porozmawiajmy o drugiej stronie medalu. Co stanowi największy minus w Pana pracy?
Największym problemem jest szklany sufit w zarobkach. Dochodzimy do pewnego pułapu i potem stoimy w miejscu. Nasza praca wiąże się z odpowiedzialnością, musimy się stale dokształcać, zarywamy noce i w mojej ocenie ciągle nie jesteśmy za to wystarczająco wynagradzani. To frustruje.
Drugim minusem jest wspomniana odpowiedzialność, zwłaszcza w położnictwie. Ludziom się wydaje, że mamy XXI wiek i to jest naturalne i oczywiste, że kobiety rodzą bezpiecznie i bezproblemowo.
A tak nie jest?
Nie do końca. Owszem, medycyna poszła do przodu, ale to, że umieralność przy porodach spadła to nie jest wynikowa jakieś magicznej siły – to rezultat pracy lekarzy. I pomimo najnowszej technologii i aparatur – to na lekarzu spoczywa odpowiedzialność za życie matki i dziecka.
Kobiety od początku ludzkości umierały przy porodach i kiedyś śmiertelność przekraczała 50%. Dzisiaj ten odsetek jest nieporównywalnie mniejszy, ale zgony nadal się zdarzają. Dużo rzadziej, ale się zdarzają.
Czasem do zgonu dochodzi przez czyjeś niedopatrzenie, a czasem przez czynniki od lekarza niezależne, ale rodzinie się to nie mieści w głowie – “Jak to? Zmarła na sali porodowej? W otoczeniu 6 położnych i 2 lekarzy? Skandal!”
Czyli ryzyko jakie niesie ze sobą poród jest deprecjonowane?
Myślę, że tak. Poród jest nierzadko traktowany jak prosty zabieg, jak zrobienie plomby u dentysty, a to jest coś dużo bardziej skomplikowanego. To rodzi po stronie lekarza ogromną odpowiedzialność oraz generuje spore koszty emocjonalne i prawne. Dlatego dziś na wszystko musimy mieć papier…
Papier?
No tak. W dzisiejszych czasach praca lekarza to w ogromnej mierze dbanie o papierologię i pilnowanie formalności. Smutna prawda jest taka, że pacjenci czasem umierają niezależnie od nas i wtedy jedyne na co lekarz ma wpływ to… posiadanie na wszystko dokumentów i podpisów.
Ten aspekt – powiedzmy prawny – wskazałbym jako trzeci duży minus mojej pracy, zaraz po zarobkach i olbrzymiej odpowiedzialności.
W Polsce mężczyzn ginekologów jest 7 tysięcy, a kobiet zaledwie 2,5 tysiąca. Skąd ta dysproporcja? Czy może ona wynikać z minusów o jakich Pan wspomniał?
Ciężko mi to jednoznacznie stwierdzić, ale wydaje mi się, że to jest po prostu bardzo ciężka i stresująca praca. Dysproporcja o jakiej Pani mówi zachodzi również w chirurgii, gdzie kobiety stanowią bardzo niewielki odsetek lekarzy.
Wg. mnie aby być chirurgiem, czy ginekologiem trzeba mieć pewien rys osobowości. Ginekologia w fazie kształcenia to nieustające pasma dyżurów przeplatane położniczą pracą w nocy. To męczy psychicznie i wykańcza fizycznie. Myślę, że kobiety chętniej wybierają prostsze i mniej wyczerpujące prace.
A czy jest różnica w pracy między kobietą ginekologiem, a mężczyzną ginekologiem?
W samej pracy nie, tzn. nie widzę różnic w poziomie wiedzy, czy w jakości i rzetelności wykonywanych zabiegów.
Widzę za to ogromną różnicę w podejściu do pacjentek. Kobiety są zdecydowanie mniej empatyczne względem innych kobiet. Co więcej, rozmawiając z koleżankami po fachu słyszałem wielokrotnie, że nie odnoszą się one delikatnie do swoich pacjentek, bo przecież mają te same dolegliwości! Skoro lekarkę boli i ona nie narzeka – to inne kobiety też nie powinny.
Mężczyzna z kolei, z oczywistych względów, nie ma takiego punktu odniesienia przez co jest dużo bardziej ostrożny i subtelny.
Do tego dochodzi nasza natura i atawizmy. Rolą mężczyzny jest ochrona kobiety i to też widać w gabinecie. Lekarz mężczyzna chce się pacjentką zaopiekować i ochronić ją przed bólem i niewygodą.
Tu oczywiście jak zawsze – są wyjątki. Znam skrajnie nieempatycznych ginekologów mężczyzn i niesamowicie opiekuńcze kobiety ginekolog. Myślę jednak, że globalna tendencja jest taka jak opisałem wcześniej.
Moje doświadczenia są podobne, dlatego od lat unikam kobiet ginekologów…
Porozmawialiśmy o pracy, teraz chciałabym przejść do tematów damsko – męskich. Jest Pan gotowy?
To się zaraz okaże… 😉
Czy zdarzyło się Panu poznać w gabinecie pacjentkę, która Pana w jakiś sposób zauroczyła?
Jak najbardziej!
Zdarzyło mi się to wielokrotnie.
I co wtedy?
Nic.
Jak to nic?
No nic – to nie pociąga za sobą żadnych działań.
Jeśli jakaś pacjentka mi się podoba, to ten fakt nie może przekroczyć mojego poczucia świadomości. W sytuacji, gdy do gabinetu wchodzi piękna kobieta, to stwierdzam ten fakt w myślach i… KROPKA. Nic więcej z tego nie wynika.
A właściwie dlaczego tak jest? Jeśli Pan by był singlem, ona singielką…?
Nie, nie ma takiej opcji.
Gdyby przenieść tę relację na zewnątrz to ok, to jest wtedy do rozważenia, ale w relacji pacjent – lekarz to nie przejdzie, bo w gabinecie nie ma znaku równości. Lekarz ma zawsze przewagę i budowanie jakiejkolwiek intymności w takich okolicznościach jest niesprawiedliwe, nierówne i krzywdzące dla kobiety.
Poza tym podczas konsultacji jesteśmy w gabinecie – miejscu ze sztucznym światłem, gdzie czuć w powietrzu płyny antyseptyczne, pacjentka jest najczęściej skrępowana, siada na niewygodnym fotelu w jednorazowych papciach. Rozpatrywanie tego miejsca w kontekście romantycznym czy seksualnym to dla mnie czysta abstrakcja.
A jak na Pana zawód reagowały wcześniejsze partnerki?
Myślę, że dobierałem zawsze mądre partnerki, także żadna z nich nie miała z tym problemu. Jedną z nich poznałem zresztą w gabinecie. Basia była u mnie raz, po kilku dniach poszliśmy na kawę, przez co ona zmieniła lekarza, a my spotykaliśmy się dalej, na neutralnym, równoprawnym gruncie.
A znajomi? Jak reagują na Pana zawód?
Zupełnie normalnie, nie wzbudzam tym jakiejś specjalnej sensacji. Słyszę nieraz kolegów, śmiejących się, że “ten to ma dobrze, całymi dniami gapi się na c***i i jeszcze mu za to płacą!”, ale to są tylko żarty i nikt nie traktuje tego serio, a gdyby traktował to… hmm to tylko pokazuje ograniczenia myślowe tej osoby.
Skoro mowa o znajomych i bliskich – czy dopuszczalne jest by leczył Pan swoją partnerkę, matkę, czy żonę przyjaciela? Co Pan myśli o takiej praktyce?
Nie ma tutaj jakiś odgórnych zakazów. To kwestia bardzo indywidualna, zależna od okoliczności.
Przykładowo ja nigdy nie badałem mojej mamy, bo kiedy jeszcze żyła miała swojego zaufanego lekarza i nie było powodów żebym się włączał w ich sprawy. Leczyłem za to moje dwie ciotki i prowadziłem ciążę żony przyjaciela. Bardzo mu na tym zależało i nie widziałem przeciwwskazań do takiej pomocy.
Znajome i rodzina to znikomy procent wszystkich pacjentek, o które chciałabym teraz podpytać. Jakby Pan je opisał, czy pogrupował?
…….
Wywiad z ginekologiem – Koniec części pierwszej.
Wywiad z ginekologiem część 2:
Z części drugiej dowiecie się między innymi:
- Jakie są charakterystyczne typy kobiet przychodzących do ginekologa?
- Jakie zachowania pacjentek irytują rozmówcę?
- Czy Polki dbają o higienę okolic intymnych?
- W jakim wieku są ciężarne pacjentki rozmówcy i jaka jest górna granica kiedy można jeszcze bezpiecznie rodzić?
- Jakie są doświadczenia rozmówcy w zakresie wykonywania zabiegów aborcji?
- Czy wykonane aborcje odbiły się na psychice lekarza, czy były to raczej rutynowe zabiegi?
- Jak rozmówca wspomina aborcje wykonywane w latach 80-tych?
- Jakie stanowisko zajmuje rozmówca w sprawie aborcji dziś?
Zapraszam do lektury! Wywiad z ginekologiem – część 2 oraz na Spotify (KLIK) i YouTube (KLIK) gdzie znajdziecie pozostałe Zgagowe materiały w formie Podcastu.
Zobacz pozostałe kategorie:
Polecane artykuły:
4 komentarze