Jak rozmawiać o seksie? Wywiad z Vocą Ilnicką

Voca Ilnicka – przewodniczka po kobiecej seksualności, edukatorka, trenerka, twórczyni portalu Seksualność Kobiet. Autorka “Sekretnika kobiecej waginy” i współautorka książki “7 sposobów na bolesne miesiączki”.
W maju 2020 premierę miała jej najnowsza książka “Uniesienie spódnicy”, która zainspirowała mnie do przeprowadzenia niniejszego wywiadu i poszukania odpowiedzi na pytanie: Jak rozmawiać o seksie i pokochać swoje ciało? Zapraszam do lektury z której dowiecie się jak rozmawiać o seksie oraz:

  • W jaki sposób wyrażać swoje potrzeby tak, by nie sprawić partnerowi przykrości?
  • Czy matce małego dziecka przystoi fantazjować o seksie?
  • Dlaczego niektóre kobiety (i mężczyźni) udają orgazmy?
  • Czy Polki lubią swoje odbicie w lustrze?
  • Jaką rolę może odegrać w samoakceptacji ciała partner i… Instagram?
  • Jak pomóc sobie w pokochaniu swojego ciała?

Przyjemnego czytania!
Zadzieram kiecę i… lecę z wywiadem!

Jak rozmawiać o seksie?

Uniesienie spódnicy z Vocą Ilnicką

Voca, zacznijmy od oralnej gry wstępnej i… ustalmy słownictwo. Czy jest jakieś określenie uwzględniające całość kobiecych genitaliów – narządy wewnętrzne, zewnętrzne i łechtaczkę, poza bulwersującym wiele osób słowem “cipka”? 

Myślę, że każda kobieta może mieć jakieś swoje określenie, które jej odpowiada i nie widzę potrzeby by szukać jednego, uniwersalnego słowa dla wszystkich. Słów jest wiele: cipka, różyczka, pochwa, muszelka, wagina, joni. Najważniejsze jest to, żeby dane określenie odpowiadało danej kobiecie, a jeśli ktoś je oceni jako infantylne, medyczne czy bulwersujące to cóż – to jest problem oceniającego. Swoją drogą to ciekawe, że kogoś miałoby interesować, czy obruszać to jak kobieta mówi na swoje narządy…
A wracając do pytania, są kobiety, które uwielbiają słowo pochwa, albo wagina i używają ich w kontekście całości genitaliów, mimo że teoretycznie te słowa dotyczą narządów wewnętrznych. Jakie to ma znaczenie? Im się to podoba i to jest najważniejsze. Myślę, że też słowo joni czy cipka świetnie określają całość kobiecych genitaliów.

Ale jednak jakiś problem ze słowem “cipka” istnieje… Facebook je cenzuruje, w mediach wypowiedź okraszona “cipką” rodzi od razu spore kontrowersje.

Nie mówię, że tego problemu nie ma, bo faktycznie w przestrzeni publicznej brakuje słowa definiującego kobiece genitalia. Cipka powoduje często dyskomfort i zażenowanie, więc nie jest to słowo, którego każdy będzie swobodnie używać podczas imienin u cioci, czy w restauracji.

Dodam, że nie przestaje mnie fascynować to, jak wiele emocji, wzburzenia, a nawet złości może wywołać to słowo. Cipka porusza tłumy i potrafi spowodować ogólnonarodową dyskusję, jak dziesięć lat temu, gdy połowa polskiego internetu komentowała pierwsze Dni Cipki w Warszawie.

Popatrz zresztą co dzieje się wokół nas, w przestrzeni publicznej, medialnej czy w szkołach. W naszym społeczeństwie wizerunek penisa na ławce szkolnej, drzwiach toalety czy na murach stał się czymś naturalnym i przez to neutralnym. Penisy pojawiają się w filmach. Penis to prosty do narysowania symbol, który zna każde dziecko. A co z kobiecymi genitaliami? Ich praktycznie nie widać.

Dobrze, że widać je u Ciebie w książce. Swoją drogą te ilustracje są świetne!

Autorkami grafik są Aleksandra Niemiec, Kati Dobrogo i Anna Moderska, kolorowanki stworzyła Marta Stoces MizBeware. Bardzo polecam ich twórczość!

grafika: Aleksandra Niemiec

Dobrze, to grę wstępną, mamy za sobą. Porozmawiajmy o naszym głównym temacie czyli o… komunikacji.
Jak rozmawiać o seksie? W jaki sposób wyrażać potrzeby tak, by przekazać swoje oczekiwania, ale nie sprawić partnerowi przykrości?

Jak rozmawiać o seksie? Wg mnie absolutną podstawą wyrażania się w obszarze seksu jest fundamentalna umiejętność komunikacji w życiu. Pomyśl, jak reagujesz podczas trudniejszych dyskusji o polityce, domowych wydatkach, wychowaniu dzieci czy sprzątaniu? Jeśli Twoja komunikacja w “zwykłych” życiowych sprawach kończy się kłótniami albo fochami to nie ma co mówić o komunikacji intymnej. Tu jest potrzebna praca u podstaw i nauka rozmowy, słuchania, wzmocnienie empatii.

Czasem ludziom się wydaje, że komunikacja intymna jest trudna, bo chodzi o seks, jednak często chodzi o zwyczajną nieumiejętność rozmowy. Ludzie zamiast mówić o potrzebach, oceniają czy wyśmiewają innych. Jak mówić?  Konkretnie i precyzyjnie, jednocześnie taktownie. Tak, aby partner czuł życzliwość, miłość, wyrozumiałość. Mówić z serca, z miejsca potrzeb i marzeń, a nie gróźb i wymagań. Pozwolić sobie na zawstydzenie, niewiedzę, wspólne szukanie rozwiązań i całą gamę emocji, które mogą się pojawić w czasie takiej – dla wielu bardzo emocjonującej – rozmowy.

To weźmy taki przykładowy temat. Załóżmy, że kobieta chciałaby spróbować czegoś, co ją zawstydza. Boi się oceny i odrzucenia. Jak powiedzieć o tych fantazjach partnerowi?  

Myślę, że warto to powiedzieć dokładnie w ten sposób – szczerze, otwarcie, odważnie. Trzeba też wziąć pod uwagę emocje swoje i drugiej strony i dać partnerowi prawo do odmowy. 
Przykładowo może to wyglądać tak: “Kochany, chcę Ci coś powiedzieć, jednak trochę się wstydzę i boję się co sobie o mnie pomyślisz… Jednak mimo to postanowiłam się tym z Tobą podzielić. Chciałabym spróbować… Co o tym myślisz?”

Jak rozmawiać o seksie?

Myślę też, że istotne jest, by nasza potrzeba była wyrażona jasno i konkretnie. Mężczyzna słysząc tekst “Kochanie, może wypróbujemy jakieś gadżety” może zrozumieć, że partnerka pragnie pejcza, korka analnego, czy paralizatora, a jej chodziło o piórko…

Tak. Tu ważna jest precyzja i mówienie wprost. Czasem łatwiej jest nam mówić na około i często robimy tak, by uniknąć dyskomfortu, ale wtedy może się zadziać to, co powiedziałaś.

Zwróciłabym też uwagę na słowa takie jak mocniej, szybciej czy delikatniej, które też mogą być mylące. W to miejsce polecam mówić, wykorzystując jakąś formę gradacji, np. mocniej o 20%, czy dwa razy szybciej.

Ponadto mówiąc o częściach ciała, warto używać dokładnych określeń, które nakierują partnera na dane miejsce. Zamiast mówić ogólnie o penisie, lepiej wskazać np. żołądź, a zamiast mówić o pieszczeniu joni – lepiej wskazać konkretnie łechtaczkę, czy wargi sromowe mniejsze, bo tutaj partner czy partnerka może się pogubić (i niby zacząć pieścić cię mniej więcej w tym miejscu, ale nie do końca w tym, o które naprawdę chodzi).

Ciekawe są sytuacje, gdy np. kobieta rozpoczyna seks z nowym partnerem, którego dostała “w spadku” po poprzedniej partnerce. Taki mężczyzna jest przyzwyczajony, że kobieta lubi być pieszczona w określony sposób i ten sposób powiela, co nie zawsze działa. Im szybciej to zostanie wypowiedziane i skorygowane tym lepiej.

Niektórzy twierdzą, że “to” robić, niż o tym mówić… Co o tym myślisz?

Myślę sobie, że jest całkowicie odwrotnie! O seksie i swoich oczekiwaniach warto rozmawiać tak jak o każdym innym, ważnym dla nas temacie. 
Zarazem trzeba być otwartym na różne reakcje zwrotne i możliwą odmowę, jednak mocno zachęcam, by nie zakładać jej z góry. Nie wiemy, jak ktoś zareaguje, dopóki o to nie spytamy.

Co masz tu dokładnie na myśli?

Spotykam się czasem z takim ciekawym, mentalnym wróżeniem: “Mój facet to by w życiu nie spróbował…”, “Moja żona na pewno by się nie zgodziła na…”, przy czym żadne z nich nigdy nie usłyszało konkretnej prośby czy pytania… Z góry przyjmujemy opcję, która chroni nas przed konfrontacją, rozmową i możliwym szczęściem w łóżku. Łatwiej przerzucić na kogoś założenie odmowy, niż wystawić się na poczucie wstydu i lęku przed odrzuceniem.

A co poleciłabyś parom nieco bardziej nieśmiałym, czy konserwatywnym? Jak wyrazić swoje potrzeby, kiedy głos więźnie w gardle?

W takiej sytuacji polecam pisanie listu lub mejli. Bardzo fajnie sprawdza się szczegółowe wypisanie przez obie osoby na kartce w 3 kolumnach tego, na co się zgadzamy i co robimy swobodnie (kolumna TAK), rzeczy na jakie się nie zgadzamy (NIE) oraz wszystkiego na co mamy ochotę, czego pragniemy, ale co nie zostało głośno wypowiedziane (MOŻE).
Późniejsza wymiana kartek pozwala poznać preferencje partnera, jego granice i fantazje. Można wtedy wspólnie poszukać elementów z kolumny “MOŻE”, które się pokrywają i które obie strony pragną poeksplorować.

Samo pisanie może się odbyć razem, albo wręcz przeciwnie – można dać sobie na to czas i spotkać się z już wypełnionymi kartkami. Najlepsza opcja to ta, która pasuje danej parze. No i mimo wszystko polecam mówić. Czasem ludzie są zaskoczeni jak łatwo im to idzie, poza tym takie rozmowy bardzo budują poczucie więzi, także śmiało!

Jak rozmawiać o seksie?

A co jeśli kobieta nie daje sobie prawa do posiadania potrzeb w obszarze seksualności? Bo przecież matka małego dziecka nie powinna fantazjować, w ogóle przecież nie przystoi jej myśleć o seksie!

Dotykasz teraz głębszego tematu, bo komunikacja potrzeb musi wypływać ze zgody na zaspokajanie i posiadanie tych potrzeb, niezależnie od wieku, zawodu czy faktu posiadania dzieci. Jeśli ja sama nie pozwalam sobie nawet myśleć o seksie i swojej seksualności, to może czas popracować nad swoimi przekonaniami i emocjami?
Człowiek ma prawo do przyjemności i doświadczania jej bez poczucia winy. Seks to piękny i ważny kawałek życia, który jednak został bardzo mocno stłamszony i wsadzony w sztywne ramy życia społecznego. 
Także ta zgoda na własną seksualność, zgoda na samą siebie jest absolutnym punktem wyjścia.

Oprócz potrzeb trzeba też umiejętnie mówić czego się NIE chce, a z moich obserwacji wynika, że odmawianie i twarde stawianie granic, to dla niektórych kobiet duży problem. Dlaczego tak się dzieje? Boją się odrzucenia, oceny…?

Myślę, że wiem o czym mówisz i faktycznie wiele z nas zostało właśnie tak sformatowanych. Masz być miła. Nie możesz odmówić pocałowania cioci, posprzątania pokoju i zjedzenia deseru, na który nie masz ochoty.
Małej dziewczynce trudno jest na to spojrzeć z boku, ale myślę, że w dorosłym życiu warto się nad tym zastanowić. W tym obszarze czeka bardzo ważna decyzja do podjęcia. 
Decyzja o tym czy chcesz być miła, czy szczera.
Czy chcesz nadal spełniać czyjeś potrzeby kosztem siebie?
I w ogóle co się stanie, jeśli powiesz nie. Czy naprawdę zostaniesz odrzucona, czy raczej to Ty odrzucisz siebie? 

“Decyzja o tym czy chcesz być miła, czy szczera.”

Dotykamy tu fundamentów naszego funkcjonowania, trudnych emocji, zwłaszcza lęku przed odrzuceniem i zaprogramowanych przekonań. Zmiana w tych obszarach jest możliwa, choć wymaga pracy. Dlatego część z nas podąża utartym schematem, próbując spełnić nie swoje oczekiwania, żyjąc nie swoim życiem… Nie jest nam z tym dobrze, ale czasem nawet nie wiemy, że można żyć i myśleć inaczej.

Czy to dlatego część kobiet udaje orgazmy?

To na pewno jedna z przyczyn, choć temat jest dużo bardziej skomplikowany. Kobiety mające dziś 30-50 lat słyszały dorastając, że brak orgazmu oznacza, że coś jest z nimi nie tak. Że są oziębłe, nie umieją czerpać radości z seksu, są popsute.  Spotkałam się też wielokrotnie z przekonaniem, że orgazm kobiety sprawia przyjemność mężczyźnie, więc kobieta zawsze “powinna” dojść, by swojego partnera usatysfakcjonować. By być dobrą kochanką. 

Pytanie czy nadal chcemy utrzymywać myślenie, że seks bez orgazmu jest gorszy? Że kobieta nie doświadczająca orgazmu jest gorsza? I czy jest jakiś wymóg osiągania orgazmu przy każdym seksie?

A jak to zmienić?

Przez to co właśnie robimy – czyli poruszając ten temat w wywiadach, rozmowach oraz… przestając udawać. W tym zakresie nigdy nie będzie idealnego momentu na zmianę, więc równie dobrze można to zrobić od razu, dziś. 

Brak orgazmu

Ale jeśli kobieta jest w związku, to co ma powiedzieć partnerowi? “Kochanie jesteśmy razem 2 lata i ja przez cały ten czas udawałam orgazmy…”? 

Może powiedzieć to wprost, wyjaśniając dlaczego tak się działo. Myślę sobie, że taka otwartość to dowód odwagi, zaufania i wyraz głębokiej troski o relację.
Bez szczerości tworzy się błędne koło: kobieta udaje i boi się do tego przyznać, podczas seksu skupia się na udawaniu, a nie doznawaniu i w rezultacie nie ma orgazmu… więc go znów udaje. 

A jeśli obawiasz się reakcji partnera to pomyśl, czy on naprawdę pragnie udawanych orgazmów i sztucznych jęków? Komu to ma w czymkolwiek pomóc? Czy nie lepiej przerwać wreszcie to błędne koło i dać sobie i jemu szansę na przeżycie czegoś prawdziwego? Znam kobiety, które tak zrobiły, a efektem było zbliżenie w związku i prawdziwe orgazmy.

A czy mężczyźni również czasem udają orgazmy?

Tak, niektórzy mężczyźni również czasem udają orgazmy, choć mówi się o tym rzadko.

A dlaczego to robią?

Przede wszystkim chcą skończyć stosunek, który w ich przekonaniu powinien zakończyć się wytryskiem i orgazmem. Czasami też mężczyzna po prostu czuje, że nie dojdzie i łatwiej mu jest udawać orgazm niż to powiedzieć wprost. Problem z erekcją czy orgazmem jest niekiedy postrzegany jako porażka, wada, słabość.

Jeszcze inny powód to zwyczajne “już mi się nie chce”, które burzy wizerunek niezniszczalnego macho o kondycji maratończyka.
Popatrz, co się stanie, gdy do łóżka pójdzie mężczyzna i kobieta, którym się po prostu seksu danego dnia nie chce: oboje mogą się męczyć i udawać, byle jak najszybciej wszystko zakończyć i pójść spać.
Seks staje się wtedy jakimś nieznośnym, strasznym obowiązkiem, powinnością do załatwienia…

Czyli jak to mawiał klasyk – warto rozmawiać!

Zdecydowanie.

I w ten sposób “doszłyśmy” do drugiego tematu o jakim chciałam z Tobą porozmawiać, czyli do akceptacji ciała.
Czy wg Ciebie Polki lubią swoje odbicie w lustrze?

Cóż, sporo kobiet ma kłopot z pokochaniem i zakceptowaniem swojego ciała, ale wbrew pozorom nie jest to wcale bezpośrednio związane z wyglądem.
Znam kilka kobiet wpasowujących się we współczesne kanony piękna, które nie lubią swojego ciała i znam kobiety od tego kanonu odbiegające, które swoje ciało ukochują i celebrują. 
Często wśród kobiet jest jednak rzeczywiście tak, że ciało raczej blokuje niż inspiruje. To źródło pewnego niezadowolenia, kompleksów. Względem ciała mamy oczekiwania, chcemy by ono wyglądało w jakiś konkretny sposób i gdy jest inne, pojawia się rozczarowanie, frustracja, smutek…

Z czego to wynika?

Myślę, że żyjemy w bańce, w której jesteśmy otaczani wizerunkami “idealnych sylwetek”, które w prawdziwym życiu ma 1% społeczeństwa. To ciała bardzo szczupłe, wyrzeźbione – zgodne z aktualną modą. Ciała zawsze gładkie i zawsze opalone, bez cellulitu. Dorastamy, oglądając wyretuszowane okładki gazet i filmy (tak, filmy też się retuszuje), perfekcyjne selfie z wybielonymi zębami i nie mamy praktycznie styczności z ciałami prawdziwymi i naturalnymi.

A te się trzęsą, mają włosy, rozstępy, blizny, znamiona. Na twarzach mamy pory, zmarszczki i czasem wąsik nad górną wargą. Niby to wiemy, ale niestety szybko o tym zapominamy. Świat telewizji i social mediów wmawia nam, że nasze fałdy trzeba wygładzać, a kilogramy ukrywać. Żeby nie odstawać od normy.

Trochę się to zmienia, pojawiają się ruchy body positivity, body neutrality, jednak trend globalny nadal kultywuje pewien kanon, ramy, w jakie powinniśmy się wpasowywać.

Nie lubię mojego ciała

W dodatku zauważam pewną narrację, wg której seks jest tylko dla pięknych i młodych. A to nieprawda. Seks można uprawiać w każdym wieku, a jakość orgazmów naprawdę nie zależy od tego, jak wygląda Twoje ciało. Zmarszczki, krostki, nieogolone nogi, brak makijażu, albo widoczny cellulit nie mają wpływu na seks. To nasze myśli na ich temat nas blokują, a nie samo ciało.

Niektóre Uczestniczki moich warsztatów dość szybko zresztą odkrywają, że to ich nastawienie do ciała otwiera je lub zamyka na życie seksualne. 
Nastawienie do ciała, a nie ciało.

“Niektóre Uczestniczki moich warsztatów dość szybko zresztą odkrywają, że to ich nastawienie do ciała otwiera je lub zamyka na życie seksualne.  Nastawienie do ciała, a nie ciało.”

A jaka jest tu rola partnera?

Mądry, kochający partner może bardzo pomóc w zaakceptowaniu siebie, jednak ważne jest na pewno dostrzeżenie problemu i chęć zmiany. Niektóre kobiety powiedziały mi, że przez lata nie zauważały otrzymywanego od męża czy chłopaka zachwytu. Ich wewnętrzny krytyk odrzucał i negował wszelkie komplementy bo przecież “jestem gruba”, a “inne są ładniejsze”. 

Adoracja ze strony partnera ma potężną moc i może otworzyć kobietę na nowe postrzeganie siebie. Na nieśmiałe myśli “Chyba jednak nie jestem taka najgorsza”, albo “Nie jest chyba ze mną aż tak źle”… A to rewelacyjny początek! Przełamanie schematu.

Jeśli z kolei kobieta jest na nieco kolejnym etapie rozwoju samoakceptacji i jest gotowa na pokochanie siebie to przy akceptującym mężczyźnie będzie mogła rozkwitnąć. Ale nie potrzebujesz partnera, aby zaakceptować siebie. Samodzielnie też to możesz zrobić.
Warto!
Kochane i kochające siebie kobiety aż wibrują kobiecością i witalnością. Wg mnie to po prostu widać po ich energii, pewnym chodzie, błysku w oku.

Jak rozmawiać o seksie?

Tak, w dodatku czasem, gdy widzę nieco większą dziewczynę, która idzie ulicą niczym Beyonce, to łapię się na tym, że przejmuję automatycznie jej nastawienie do siebie i nie widzę jej wagi, czy jakichkolwiek innych niedoskonałości. Jej atrakcyjność nie podlega dyskusji!

Tak, to jak postrzegamy swoje ciało, często wpływa na to, jak widzą je inni. Kobieta, która z czułością traktuje swoje rozstępy, lubi swoje fałdki i nie przykłada wagi do cellulitu wysyła komunikat, że może taka być, do osób wokół.

A co może pomóc w pracy nad akceptacją ciała? 

Kontakt z realnymi ciałami, realnymi kobietami, których ciała widzisz na basenach, w saunach, na plażach. Opatrzenie się z tym, jak ciało może wyglądać. Patrzenie na siebie w lustrze i pozwalanie sobie na wszystkie emocje, które to odbicie wywołuje – po jakimś czasie człowiek się oswaja, przyzwyczaja i tam, gdzie wcześniej widział problem, już go może nie widzieć. Dotykanie swojego ciała z życzliwością, czułością, współczuciem, pozwalanie mu na to, jakie jest. Traktowanie siebie z życzliwością.

Na początku możesz czuć wstyd czy żal, że jakoś wyglądasz, ale gdy sobie pozwalasz na czucie wstydu czy żalu po jakimś czasie ta emocja się wyczerpuje, przychodzi ulga, pogodzenie się z tym, czyli akceptacja. Czasem zrobisz to w jedno popołudnie, czasem w kilka tygodni – ale da się. 

Na portalu mam artykuł kobiety, które zaakceptowała znienawidzony wygląd dużych warg sromowych – w jedno popołudnie i przestała się wstydzić np. seksu oralnego. Czy innej, która pogodziła się ze swoim rozstępami lub małymi piersiami. Można sobie poczytać o drodze do akceptacji ciała u innych kobiet, np. na moim portalu czy w “Uniesieniu spódnicy” – tam jest cały rozdział na ten temat. Myślę, że ważne jest ograniczenie ekspozycji na nierealistyczne i wyretuszowane zdjęcia prezentowane w gazetach, telewizji i social mediach. Oglądając każdego dnia perfekcyjne ciała, zaczynamy postrzegać je jak nasz standard, normę, a przecież nikt tak na co dzień nie wygląda.

Kiedyś usłyszałam, że największą pułapką Instagrama jest to, że porównujemy “najgorszą wersję siebie, do najlepszej wersji kogoś innego”. Coś w tym jest…

Tak, dlatego warto poświęcić czas na uporządkowanie swojego feeda i przestać obserwować profile i osoby, których zdjęcia nas wpędzają w gorsze samopoczucie. W to miejsce lepiej śledzić obrazy i treści jakie nas inspirują i budują. Polecam instargam rzeźbiarki Iwony Demko, która publikuje swoje brzydkie zdjęcia. Albo Kai Szulczewskiej.

Warto nie traktować tego, co się nam podaje na sfotoszopowanych zdjęciach jako realu. By zadawać pytania i pamiętać, że media – a zwłaszcza social media – bardzo przekłamują rzeczywistość.

Oglądając wyretuszowane zdjęcia bez żadnej refleksji i podejrzliwości niezmiernie łatwo jest w nie uwierzyć i wpaść w pułapkę porównywania się, goniąc za czymś co jest nieosiągalne. I to jest niezmiernie frustrujące!

Masz być szczupła, opalona i wydepilowana, bo napędzasz tym potężny biznes. Rynek beauty&wellness, moda, produkty odchudzające i light, fitness, suplementy, medycyna estetyczna… One wszystkie zarabiają na Twoim poczuciu gorszości i przekonaniu, że jesteś niewystarczająco dobra.

Zastanów się, w czyim interesie jest to, żebyś była naturalna i kochała siebie niezależnie od wagi i wszelkich niedoskonałości? 
W Twoim. 
Tylko w Twoim. 

Takie podejście zagraża ogromnemu biznesowi, więc nie będzie nigdy szeroko promowane, w przeciwieństwie do kolejnego balsamu na cellulit.
Bądź zatem świadoma tego, na co patrzysz i dobieraj treści, widząc jak dany przekaz na Ciebie działa. Bierność w tym obszarze zaskutkuje wciśnięciem Ci komunikatów, że jesteś niewystarczająca. Nie dość szczupła, nie dość modna. 

Tak, w dodatku social media są podstawowym narzędziem współczesnego Marketingu, który bardzo świadomie podsyca to poczucie niedosytu, braku. Podstawą jest myślenie warunkowe “Jeśli X to Y” – jeśli schudnę to będę szczęśliwa, jeśli kupię tę torebkę, to wzbudzę podziw, jeśli zdobędę 1000 followersów, to będę spełniona. A potem trzeba schudnąć bardziej, kupić kolejną torebkę i uzbierać jeszcze więcej fanów do czego z radością zachęcają komunikaty wokół.
“Jeszcze tylko… i będę szczęśliwa” – to ogromnie niebezpieczne myślenie i warto wiedzieć, że marketingowcy i Influencerzy właśnie na nim bazują oferując kolejne produkty. Jako marketer może nie powinnam tego mówić, ale cóż. Powiedziałam.

W dodatku, o ironio, łapię się właśnie na myśli, że czuję niedosyt i chciałabym porozmawiać z Tobą jeszcze dłużej, ale dotarłyśmy do końca…
Bardzo Ci dziękuję za rozmowę! 

Dzięki za zaproszenie!

****

Przydatne linki:
1. Portal Seksualność kobiet
2. Kanał YT
2. Sklep z książką Uniesienie spódnicy
4. Instagram Iwona Demko i Kaja Szulczewska

Jak rozmawiać o seksie?

Zobacz pozostałe kategorie:

Polecane artykuły:

Dodaj komentarz